Parszywe Polki z Bydgoszczy!



Ravensbrück było piekłem, jakie Niemcy zgotowali kobietom z 27 krajów świata. W tym piekle najgorzej miały najliczniejsze w obozie Polki, a wśród Polek – bydgoszczanki, które oskarżano o to, że na początku września 1939 roku wyłupywały oczy niemieckim żołnierzom.

Obóz w Ravensbrück został otwarty jesienią 1938 roku, na wiele miesięcy przed wybuchem wojny. Niemcy trzymali tam kobiety: więźniarki polityczne, komunistki, prostytutki, badaczki pisma świętego, głównie Niemki. Po wybuchu wojny obóz stał się piekłem dla kobiet z praktycznie wszystkich podbitych przez Niemców państw świata. W jednym obozie trzymano zarówno przedstawicielki arystokratycznych rodów, jak i analfabetki.

Pierwsze 23 Polki trafiły do obozu 23 września 1939 roku, kiedy legenda tzw. „bydgoskiej krwawej niedzieli” była już powszechnie znana w Niemczech. Akcję stłumienia niemieckiej dywersji w Bydgoszczy i ataku na polskie, cofające się przed Wehrmachtem wojsko przedstawiano w niemieckiej propagandzie jako mordowanie bezbronnych cywilów przez polskich mieszkańców Bydgoszczy. Niemcy po wkroczeniu do miasta zaczęli masowe i publiczne egzekucje, a skojarzenie z Bydgoszczą w niemieckiej niewoli prawie zawsze kończyło się potwornymi męczarniami i śmiercią.

W pierwszych dniach wszystkie Polki w Ravensbrück nazywano bydgoszczankami, także niemieckie więźniarki były do nich nastawione co najmniej wrogo, jeśli nie nienawistnie. „Rozgłoszono bowiem umyślnie, iż to one w Bydgoszczy wykluwały oczy i obcinały języki niemieckim żołnierzom. Podobno był nakaz gestapo z Berlina żeby ich nie leczyć w razie choroby” – wspominała w książce „Ravesbrück” Wanda Kiedrzyńska.

Polki były zatrudniane do najcięższych prac. Najpierw były kierowane, podobnie jak wszystkie inne więźniarki, na trzytygodniową kwarantannę. Później stworzono z nich karną kompanię w bloku numer 16. Na jednoznaczny rozkaz komendanta Koegla pracowały przy najcięższych pracach ziemnych. Ładowały i wywoziły piasek i cegły na lorach, pracowały przy osuszaniu torfowisk nad jeziorem stojąc jeszcze w listopadzie po kolana w wodzie. Polki budowały drogę do Furstenbergu nosząc kamienie i 50-kilogramowe worki z cementem. Karczowały lasy. Była to praca zdecydowanie ponad siły. A jednak kiedy w grudniu 1939 roku zażądano, by więźniarki zadeklarowały, czy są Polkami czy Niemkami, wszystkie jednogłośnie określiły się jako Polki.

Stosunek innych więźniarek do Polek dopiero po kilku miesiącach zmienił się na neutralny lub wręcz przychylny. Okazało się bowiem, że Polki są bardzo ideowe, pracowite i honorowe, a przy tym niezwykle „obrotne”, co w obozowych realiach bardzo często było umiejętnością dającą przynajmniej szansę na przeżycie. Co ciekawe „prawdziwe” bydgoszczanki trafiły do obozu dość późno, bo dopiero wiosną 1940 roku. Być może pojedyncze osoby były w transporcie, który przyjechał 10 kwietnia z Pomorza. Wśród 58 więźniarek były na pewno mieszkanki Gdyni, Gdańska i Kaszub, ale niewykluczone, że znalazła się tam także mieszkanka Bydgoszczy. Na pewno w transporcie, który dotarł do Ravensbrück sześć dni później było ich wiele. Tego dnia obozową bramę przekroczyło 71 Polek w głównej mierze pochodzących z Bydgoszczy i Torunia.

Tekst miał pierwodruk na portalu historianaprawde.pl