Nazistowscy zbrodniarze czy złodzieje kurczaków?



Procesy w Norymberdze pokazały, że o ile żołnierze czy urzędnicy nie zawsze mogli liczyć na dobroduszność sądu, to przedsiębiorcy, przedstawiciele niemieckich koncernów mogli się czuć bezkarnie, mimo dowodów na to, że sama wojna i zbrodnie w obozach koncentracyjnych nie byłyby możliwe bez ich aktywnego wsparcia udzielonego Adolfowi Hitlerowi. 

1 października 1946 roku ogłoszono wyrok w Norymberdze. Na szubienicę zostało posłanych dwunastu Niemców ze ścisłego grona nazistowskich decydentów, czterech skazano na długoletnie więzienia, a trzech uniewinniono. Wśród tych ostatnich był człowiek-symbol niemieckiej gospodarki Hjalmar Schacht. 

W Polsce wyrok Międzynarodowego Trybunału Wojskowego w Norymberdze wzbudził rozczarowanie. „Tylko 12 zbrodniarzy hitlerowskich skazano na śmierć” – grzmiały tytuły gazet. „Uniewinniony został Schacht, przedstawiciel wielkiego kapitału niemieckiego, który swymi hojnymi subwencjami wyhodował Hitlera i jego zgraję (…) Jeśli chcemy ująć werdykt w jedno zdanie, to można powiedzieć: potępiony, skazany na śmierć został hitleryzm i najściślejsza klika jego kierowników, natomiast łagodnie potraktowana została junkierska, militarystyczna, wielkokapitalistyczna reakcja niemiecka, która wyhodowała hitleryzm i która dziś udziela schronienie jego niedobitkom” – pisała redakcja Głosu Ludu, pisma Polskiej Partii Robotniczej. Czy miała rację? 

Hjalmar Schacht był bez wątpliwości jednym z najważniejszych twórców nazistowskiej potęgi. Pośredniczył w latach trzydziestych między kręgami najbardziej decyzyjnych przedsiębiorców i bankierów a elitami NSDAP. Kiedy Adolf Hitler doszedł do władzy, Schacht został ministrem gospodarki Rzeszy i – ponownie – prezesem Reichsbanku. Bez jego pomysłów tak dynamiczna i efektywna rozbudowa niemieckiego przemysłu zbrojeniowego byłaby trudna do wyobrażenia. W 1937 roku przerażony planami Hitlera odnośnie wojny światowej odważył się wyrazić swoje zdanie, po czym został zdymisjonowany. Po zamachu na Hitlera został aresztowany, był internowany w obozach koncentracyjnych Ravensbrück, Flossenbürg, Dachau. W Norymberdze sędzia powiedział: „Żaden z cywili w ruchu oporu nie zrobił więcej niż Schacht”. Można powiedzieć, że stworzył on potwora, który go wygnał i uwięził. Czy ponosi za niego odpowiedzialność? Sąd uznał, że nie. 

O ile w przypadku Schachta można mieć wątpliwości odnośnie winy i odpowiedzialności za nazistowskie zbrodnie, to bez IG Farben, monstrualnego niemieckiego trustu opartego na koncernach farmaceutycznych, wojna z całą pewnością nie byłaby możliwa. Po głównym w procesie norymberskim w tym samym mieście odbyło się kilkanaście innych postępowań. Jedno z nich było poświęcone wyłącznie IG Farben. Na ławie oskarżonych zasiadło wówczas 24 decydentów koncernu. 

IG Farben odpowiadało podczas wojny za eksperymenty pseudomedyczne prowadzone na więźniach obozów koncentracyjnych, produkcję cyklonu B służącego do mordowania więźniów w obozach zagłady. Trzeba pamiętać, że koncern ten miał od lat 30. ścisłe powiązania z rodziną Rockefellerów, handlował z nimi i wspólnie prowadził gigantyczne interesy m.in. w zakresie syntezy benzyny syntetycznej i gumy z węgla. 

W Norymberdze zgrupowano zarzuty w pięciu działach. Pierwszym było planowanie, przygotowanie, wszczęcie i prowadzenie wojny najeźdźczej. Po drugie zarzucano oskarżonym odpowiedzialność za zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości poprzez rabunek i grabież oraz zajęcie fabryk przemysłowych m.in. w Polsce. Trzecim zarzutem były zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości poprzez udział w w zniewoleniu i deportacji do pracy przymusowej na gigantyczną skalę więźniów obozów koncentracyjnych, ludności cywilnej w krajach okupowanych oraz jeńców wojennych, a także złe traktowanie, terroryzowanie, torturowanie i zamordowanie osób wziętych do niewoli. Kolejny zarzut dotyczył członkostwa w organizacji przestępczej, czyli SS, a ostatni: działania w spisku mającym na celu popełnienie powyższych przestępstw. 

Sędziowie dysponowali masą dowodów, włącznie z tak oczywistymi faktami jak to, że lokalizacja obozu w Auschwitz była uzgadniana z decydentami IG Farben tak, by koncern mógł zbudować po sąsiedzku swoją fabrykę (Auschwitz III). Nikomu z oskarżonych nie stała się krzywda. Dziesięciu oskarżonych uniewinniono od razu, a spośród pozostałych najwyższy wyrok ogłoszony w 1948 roku brzmiał osiem lat więzienia dla Waltera Dürrfelda, kierownika budowy fabryki w Auschwitz. Trzy lata później Dürrfeld był już na wolności. Szybko został członkiem kilku rad nadzorczych przedsiębiorstw z branży chemicznej.

Prokurator Josiah DuBois podsumował to co się stało w procesie IG Farben: „Na tak lekki wyrok nie skarżyłby się nawet złodziej kurczaków”.